Perypetie kwietniowe
Witam po dłuższej przerwie… nazwijmy to technologicznej :)
Nasz przygód ciąg dalszy wyglądał następująco: Krzyś budowniczy dzwonił prawie codziennie (tak od końca marca) z zapytaniem czy już może zaczynać . Niestety nawrót zimy spowodował, że musieliśmy czekać z robotami aż stopnieje śnieg, a gdy już się to stało okazało się, że na działce jest dużoooooo wody – no więc staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami jeziorka. Zaczęliśmy się głowić jak to jest możliwe, ze sąsiedzi na działkach obok mają sucho – zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy niżej od nich ale żeby aż tak nas zalało. Okazało się , że na działce za nami „jest” rów – a przynajmniej kiedyś był. Na jesień wyrównaliśmy działkę, czym spowodowaliśmy, że byliśmy na tym samym poziomie co ów rów i w konsekwencji cała woda spływała do nas.
Rozpoczęliśmy walkę.
1. Kupiliśmy kalosze :)
2. Zbiliśmy tamę z desek, obkleiliśmy ją nieprzepuszczalną wodę folią . Pompy poszły w ruch –niestety miały one za mała wydajność, bądź tama była nieszczelna.
3. Uszczelniliśmy tamę 30 workami piasku. Pompy poszły w ruch – było widać efekty, lecz były one nie wystarczające.
4. Zamówiliśmy 10 wywrotek ziemi, żeby się trochę ponieść z tyłu. W tym samym czasie nasza kochana Ochotnicza Straż Pożarna przywiozła swoją najmniejszą pompę i po 1h działka została osuszona!!!! Pan Koparkowy wykopał dół, żeby ściekała tam pozostała woda.
Całe te perypetie trwały ok. 1 miesiąca. Wczoraj przyjechał Pan Koparkowy i zdjął humus. Zastanawiamy się tylko, czy po wczorajszej burzy nie mamy tam basenu. Ale z tym już sobie poradzimy – mamy doświadczenie :D
Plan: wtorek geodeta, a w środę wchodzi ekipa Krzysia budowniczego.